Listy do Alicji
niedziela, 19 maja 2024
List 12
środa, 15 maja 2024
List 11
Alicjo,
Myślę od jakiegoś czasu i myślę, i chyba wreszcie
zaczynam rozumieć, co to znaczy, że wiara jest aktem woli, świadomą decyzją. A ja
CHCĘ wierzyć.
I bardzo chcę, żeby Bóg istniał.
Ja sobie tego wręcz ŻYCZĘ!
Niech Bóg będzie, bo ja tak chcę.
Amen.
List 10
Alu…
Ja
nie wytrzymam.
Nie
wytrzymam tego kołchozu z tymi trzema francami. Od głównej
nauczyły się już dwie przyboczne i szaleją... Sypie mi się z wszystkich
stron. Dziś zebrałam burę za wszystkie grzechy świata, bo jak piorun spali
ruski czołg, to też będzie moja wina.
Nic
tylko wyć, wyć, wyć…
środa, 8 maja 2024
List 9
Alicjo!
Jestem
taka zmęczona i senna, jakbym pociąg z węglem rozładowała.
Długi
weekend spędziłam nad morzem, w Gdyni. Było morderczo, bo mi dziecko
zafundowało „aktywny wypoczynek”, co samo w sobie jest oksymoronem, bo
skoro „aktywny”, to nie „wypoczynek”. Skutkiem tego było potworne zmęczenie,
niewyspanie i w ogóle nie to, co sobie wyobrażałam. Trudno, przeżyłam
i nawet kawałek morza widziałam. Tyle że byłam niezbyt miła, bo jak
człowiek zmęczony, to zły.
Teraz
też jestem zła. Trwają matury, dzisiaj matematyka. Jestem przewodniczącą
zespołu nadzorującego, nudzę się śmiertelnie i przed chwilą autentycznie
zasnęłam na siedząco. Dyskretnie obudziła mnie nauczycielka z innego
liceum.
Przyszło
mi do głowy, że chciałabym nauczyć się robić na szydełku. Tylko po co Cię
o tym informuję? Nie wiem, może żeby tak straszliwie się nie nudzić? Napisałam
już osiem wierszy i dodatkowo wymęczyłam jeden ekstrakt, ale muszę go
jeszcze dopracować.
Marzę
o końcu tego egzaminu, a tu jeszcze czterdzieści minut tej mordęgi. Dobrze,
że wzięłam ze sobą zeszyt, ale ileż można pisać? Poza tym kończą mi się
niezapisane strony. I cierpliwość.
Na
Zeusa, litości!
No
dobrze, koniec kartki, a okładkę mam zabazgraną.
To
pa, pa, Alicjo!
wtorek, 30 kwietnia 2024
List 8
Alicjo,
doczołgałam się do długiego weekendu. Sądziłam, że będzie mi
dane w końcu się wyspać, ale nic z tego. W nocy jedziemy
nad morze, do Gdyni (z pomysłu córki). Może po drodze odeśpię biedę. Morze
to moja miłość, a bardzo dawno nie byłam nad Bałtykiem. Powinnam oszaleć z radości
i w normalnych warunkach by tak było. Ale we mnie siedzi potwór i żre.
Zżera mnie od środka. Ratuję się zielenią listków na drzewach i krzewach,
trawą i mleczami. Liczę na to, że morze na choć trochę postawi mnie na
nogi. Bodaj na te pięć dni pobytu.
To tyle, miałam dzisiaj na 7.00, kręci mi się w głowie
z niewyspania. A gdzie jeszcze do czternastej…
poniedziałek, 29 kwietnia 2024
List 7
Alicjo,
wiosna w pełni, życie rozkwita, a mnie coraz smutniej. W niewysłowionym
jakimś żalu chce mi się płakać nad wszystkim i tylko zapach
zieleni chwilowo mnie ratuje przed zupełną degrengoladą.
niedziela, 21 kwietnia 2024
List 6
Alicjo!
Myjąc
wczoraj podłogę, myślałam o tym, że brakuje mi tego naszego
kosmicznego mailowania. I o tym, kiedy i dlaczego tak się stało,
że to się urwało. Bardzo niedobrze. Niby mamy ze sobą inny kontakt, ale
rzadko. A ja znowu tęsknię. Chyba stąd ten blog, te „listy”. Dawno nie napisałam
wiersza o aniołach i odnoszę wrażenie, że właśnie to rozluźnienie
kontaktów na to wpłynęło. Zero natchnienia. Za to tworzą się
płaczliwe Wariatki i grobowo ponure różności. Chciałabym napisać w końcu
coś optymistycznego, ale mi nie idzie.